Tadeusz Żenczykowski i Akcja „N”. Wybitna działalność w Biurze Informacji i Propagandy Komendy Głównej ZWZ/AK
Tadeusz Żenczykowski urodził się 2 stycznia 1907 w Warszawie. Od 1922 był członkiem Związku Strzeleckiego, następnie jednym z przywódców Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej. Od listopada 1938 był posłem na Sejm V kadencji z listy Obozu Zjednoczenia Narodowego. We wrześniu 1939 był uczestnikiem obrony Warszawy. Następnie po ucieczce z niewoli niemieckiej niewoli został organizatorem i przewodniczącym konspiracyjnego Związku Odbudowy Rzeczypospolitej (ZOR). Od 1940 pracował w Biurze Informacji i Propagandy Komendy Głównej ZWZ/AK. Miał talent do operacji propagandowych AK w tym dywersji.
Żenczykowski od 1941 r. kierował Akcją „N”, stworzył ją od podstaw. Zdawał sobie sprawę, iż propaganda traci na znaczeniu w chwili, gdy wiadomo jest, że pochodzi z obcego i wrogiego źródła. Jego akcja stanowiła ona oddzielny dział walki psychologicznej z okupantem niemieckim. Inicjator uważał, iż „Trzeba było wykorzystywać nastroje żołnierzy, którzy walczyli coraz dalej od kraju; podsycać ich oburzenie przeciwko partii hitlerowskiej i dowództwu naczelnemu, lecz każdy z celów realizować w odmienny sposób. Należało wykorzystać długotrwałą rozłąkę żołnierzy z rodzinami. Warto było też akcentować, że ci, którzy walczą w Rosji, mają znacznie trudniejsze warunki niż ich koledzy na froncie zachodnim”.
Akcję prowadzono ją poprzez specjalne konspiracyjne pisma i ulotki w języku niemieckim. Komórkę „N” podzielono na pięć wydziałów: I (organizacyjny), II (studiów i informacji), III (akcji specjalnych), IV (redakcyjny) i , V (kolportaż). Cała Akcja N miała być konspiracją nie tylko wobec Niemców, ale również nieświadomych osób z ZWZ/AK. Priorytetem było podszywanie się pod rzekoma niemiecka konspirację w celu podważenia morale armii i społeczeństwa oraz przekonanie o nieuchronnej klęsce Niemiec. W tym celu powstały czasopisma oraz ulotki. Głównymi odbiorcami Akcji „N” byli żołnierze armii niemieckiej oraz ludność cywilna w Rzeszy Niemieckiej. Główne bazy akcji znajdowały się na terenach przyłączonych do Rzeszy. Wprawdzie na przełomie 1941 i 1942 r. specjaliści z gestapo trafnie zidentyfikowali twórców tych wydawnictw jako żołnierzy ZWZ, ale nie wiedzieli o tym cywilni i wojskowi Niemcy, do których one trafiały. Do wiosny 1944 r. wydano około miliona druków w języku niemieckim. Kolportowane były one nie tylko na terenie Polski, ale też całych Niemiec. Zasięg akcji był rozległy. Produkowane przez Polaków ulotki docierały na front wschodni a także na niemieckie okręty na Atlantyku. Podrzucano je w taki sposób, aby zatrzeć w oczach odbiorców wszelkie ślady ich polskiego pochodzenia i w ten sposób tym bardziej uwiarygodnić je w oczach Niemców. Odgrywały one ważną rolę w podkopywaniu morale niemieckiego żołnierza, pracownika administracji okupanta oraz ludności cywilnej III Rzeszy. Wydawnictwa Akcji „N” w stosunkowo szybkim czasie stały się przedmiotem ataków ze strony Niemiec. Warto dodać, że ulotki rozprowadzono również pośród wojsk państw Osi stacjonujących na ziemiach polskich. Były one sporządzone w języku włoskim, węgierskim a nawet bułgarskim.
Dla powodzenia Akcji „N” ważną kwestią było zorganizowanie zwartej sieci kurierów, którym zapewniono sprzyjające warunki do częstego przekraczania granicy Rzeszy i Generalnej Guberni. Istotne było stworzenie sieci kolportażu, która umożliwiała przerzucanie materiałów propagandowych w głąb Rzeszy. Rozprowadzenie ich na terenie Generalnej Guberni było ograniczone. W ten sposób chciano uniknąć podejrzeń o wytwarzanie ich przez polski ruch oporu. W dużych miastach polskich Niemcy poustawiali drewniane skrzynie wzywając do zbierania książek i pism dla wojska na froncie. Ułatwiło to znacznie tajny kolportaż druków, które wkładano do wydawnictw przeznaczonych dla niemieckich żołnierzy. W 1942 roku na terenie Generalnej Guberni istniało 60 terenowych komórek akcji „N”, w których pracowało około 410 ludzi.
Spośród gazet i czasopism, wydawano systematycznie wiele następujące tytułów. Pismo „Der Soldat” sugerowało istnienie opozycji wewnątrz armii niemieckiej, która miała obejmować kręgi generalicji i wyższych oficerów armii. Miesięczniki „Der Hammer” i „Der Durchbruch” sugerowały istnienie lewicowej antyhitlerowskiej opozycji. „Dużą rolę satyryczną spełniało pismo „Der Klabautermann”. Na terenach okupowanych na Wschodzie rozprowadzano „Die Ostwache”. W ramach Akcji „N” wydawano również pismo dla volksdeutschów o nazwie „Die Zukunft”, które rozsyłano na adresy domowe. Jednym z celów wydawnictwa było wprowadzenie psychozy strachu oraz utwierdzenia ich w przekonaniu, że wojna jest przegrana. Na jego łamach zamieszczano wiadomości o wyrokach wykonanych na volksdeutschach.
Rozlepianie plakatów dezinformacyjnych obok druku dywersyjnych periodyków stanowiło specjalność akcji „N”. Afisze były wykonywane na oryginalnym papierze, używanym aktualnie przez władze. Dzięki temu fałszerstwo wychodziło na jaw dopiero po uważnym przeczytaniu ogłoszenia. Psychozę strachu miała wprowadzić akcja „Oktober”, która miała trwać przez okres 10 tygodni. Ludzie ze wszystkich komórek Akcji „N za pomocą napisów ulicznych, na chodnikach, murach, domach oraz listów, telefonów operowali hasłem „Oktober”. Październik miał wywołać skojarzenia z tragicznym dla Niemiec październikiem 1918 roku.
Założeniem Akcji „N” było też prowadzenie działań dywersyjnych mających na celu sparaliżowanie działalności administracji publicznej w Polsce. Polegała ona na fabrykowaniu fałszywych odezw władz niemieckich, które powodowały chaos i zamieszanie wśród Niemców w Polsce. Ważną rolą pełniła Komisja Terroru Moralnego, która skierowała swe działania m.in. przeciw volksdeutschom. W ramach tej struktury tworzono fikcyjne Wojenne Sądy Specjalne oraz rzekomy Urząd Komisarza Likwidacji Niemczyzny w Polsce. Zachowano pozory prawdziwego sądu, operując prawdziwymi drukami. Adresat niemiecki otrzymywał blankiet z dwujęzycznym tekstem. Pierwsze pismo miało charakter ostrzeżenia z adnotacją, że adresat znajduje się na liście podejrzanych. Kolejne informowały go o wszczęciu postępowania i formalny akt oskarżenia. Na końcu nadchodził pocztą wyrok.
Wiosną 1944 roku Akcja „N” uległa zahamowaniu. Było to spowodowane tym, iż warto było ja prowadzić do momentu, gdy klęska Niemiec stała się na tyle widoczna, że dalsze prowadzenie jej straciło sens. Zmiana sytuacji politycznej spowodowała, iż ważniejsze było prowadzenie akcji antykomunistycznej i antysowieckiej. Trzeba pamiętać, że od 1943 roku Tadeusz Żenczykowski był też kierownikiem Podwydziału „Antyk”, zajmującego się propagandą antykomunistyczną. W 1944 roku uczestniczył w powstaniu warszawskim, pełnił wtedy funkcję szefa Wydziału Propagandy AK. Po upadku powstania znalazł się w niewoli niemieckiej, po uwolnieniu został redaktorem konspiracyjnego pisma antykomunistycznego „Głos Wolności”. W listopadzie 1945 opuścił Polskę udając się na emigrację. Tam prowadził działalność polityczną i publicystyczną. W latach 1954–1975 był redaktorem, następnie zastępcą dyrektora Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa (RWE). Przez wiele lat współpracował z „Dziennikiem Polskim i Dziennikiem Żołnierza”. Jako kierownik akcji dezinformacyjnej w czasie II wojny światowej był zapomniany. Historiografia komunistyczna chciała widzieć we współpracującej z reżimem Hanie Auderskiej autorkę całej akcji N. Z drugiej strony Żenczykowski jako pracownik Radia Wolna Europa stał się obiektem nieudanych zresztą operacji komunistycznego wywiadu.
Autor: Fundacja INFO OPS Polska